czwartek, 22 maja 2014

Rozdział 6


#Avril

Niespokojnie kręciłam się na krzesełku, nie pozwalając fryzjerce dostatecznie dobrze zająć się fryzurą. Jakim prawem on przywiózł tą dziewczynę do jej rodzinnego domu ? To ja nie mogłam przyjechać z Wojtkiem tylko bawić się w jakieś głupi gierki ojca, a on tak po prostu przywozi tu dziewczynę z którą mnie zdradzał.
-Panienka się nie rusza-upomniała mnie kolejny raz fryzjerka.
Postanowiłam ułatwić jej zadanie i siedziałam prosto nie kręcąc głową, co zaowocowało prześlicznie upiętą fryzurom. Makjiaż zrobię już sobie sama.
-Możemy ?-w drzwiach mojej sypialni stoją Corni, Margi oraz Irmina.
-Jasne-uśmiecham się spoglądając przez okno, gdzie po ogrodzie kręci się mnóstwo osób odpowiedzialnych za sprawny przebieg dzisiejszego bankietu.
-Dawno przyjechaliście ?-spytałam siadając na dużym parapecie i obserwując również prawie już gotowe przyjciółki.
-Wczoraj, ale zatrzymaliśmy się w hotelu-Margi zaczęła bawić się swoją obrączką.
Czyli jednak oni zatrzymali się w hotelu, a Liam zrobił sobie hotel w moim domu.
-Wojtka nie będzie ?-moja blond włosa przyjaciółka bardzo polubiła Szczęsnego co niezwykle mnie cieszyło. Dobrze,że moi przyjaciele i brat zaakceptowali mojego wybranka, gorzej trochę z rodzicami ale nie będę zawsze postępowała tak jak oni chcą.
-Będzie będzie, tylko to trochę bardziej skomplikowane. Chciałam wam podziękować.
-Za co ?-zdziwiła się Corni.
-Za to,że go zaakceptowałyście i cieszycie się moim szczęściem.
-Skarbie najważniejsze,że ty jesteś z nim szczęśliwa-Margaret przytuliła się do mnie-każdy Twój wybór będzie przez nas akceptowany.
-W ogóle zamknęłaś się w pokoju i pozwalasz się panoszyć Alice po całym domu.
-Niech się panoszy, póki może...ten bal to będzie najgorsza jej impreza w życiu-puściłam im oczko a one chyba zrozumiały co mam namyśli. No cóż, wybranka Liama chyba nie budziła wśród znajomych Payne sympatii. I dobrze.

#Zayn

Siedziałem w gabinecie ojca i czekałem aż skończy rozmawiać przez telefon. Matka wraz z Clarą pilnowały pań zajmujących się przystrojeniem sali. Chyba ją w końcu zaakceptowali, co bardzo mnie cieszyło. Dziewczyna chodziła non stop uśmiechnięta i zadowolona. Tryskała radością. Ril również pojawiła się w rodzinnym domu tyle,że bez Wojtka. Nie chciała mi powiedzieć dlaczego, kazała się tylko nie martwić.
-Synu-ojciec skończył rozmawiać-chciałem na początku pogratulować wybranki, urocza dziewczyna.
-Mówiłem wam to.
-Mam nadzieję,że nie zepsujesz tego związku jak kilkanaście poprzednich-kiwnąłem głową na tak-ja nie o tym, chciałem porozmawiać o twojej siostrze.
-Co z nią nie tak ?
-Kim jest ten cały Wojtek ? Co ona o nim wie ?
-Widocznie wie wystarczająco wiele by z nim być, tato proszę nie mieszajcie się w to. Ona nigdy nie będzie z Liamem, choćby na to,że ja się na to nie godzę.
-Synu ale Liam to dla niej najodpowiedniejsza partia.
-Z całym szacunkiem ojcze, Liam to mój przyjaciel ale Avril to moja siostra, i jeżeli jest szczęśliwa bez niego to tak być powinno. Liam zrobił coś czego Ril mu nigdy nie wybaczy.
-I mam jej pozwolić być z jakimś marnym piłkarzykiem ? Który nie będzie mógł zapewnić jej dostatniego życia ?
-Uwierz mi,że pieniądze do szczęścia nie są potrzebne, dobrze jest jak są ale trzeba też sobie radzić gdy ich nie ma.
-Zaun czy ty wiesz co mówisz ?
-Wiem ojcze, mówię że trzeba pozwolić Ril żyć własnym życiem i pozwolić jej samej dokonywać wyborów. Wojciech jest akurat bardzo dobrym wyborem.
-Ale Zayn...
-Tato, pozwól jej na to.
Znów rozdzwonił się jego telefon. No tak, Pan Prezes Malik.Moje rozmowy z ojcem zawsze wyglądały tak poważnie, nigdy z nim nie żartowałem, bo się nie dało. Arystokrackie wychowanie. Postanowiłem zostawić go samego i udać się do mamy i swojej dziewczyny. Mama, kobieta z klasą w której pozostało coś z lat młodości. Była ona hamulcem w tyrańskich zapędach ojca który dążył do celu za wszelką cenę.
-Kochanie-doskoczyła do mnie kiedy tylko stanąłem w drzwiach sali balowej. Tak, w moim rodzinnym domu jest sala balowa, dwa baseny, siłownia, kino oraz masa innych pomieszczeń których pozbawiony jest "normalny"dom. Tak w ogóle to wychowałem się z Zabytkowym Pałacyku należącym do naszej rodziny od paru wieków. Spokrewnieni również jesteśmy z królewską rodziną.
-Dzień Dobry mamo-pocałowałem kobietę w policzek i uśmiechnąłem się do Clary która dyrygowała mężczyznami ustawiającymi kwiaty.
-Cudowna jest ta dziewczyna-ręką wskazuję na rudowłosą-gdzie ją znalazłeś.
-Cieszę się,że ją zaakceptowaliśmy-objąłem ją ramieniem-przez czysty przypadek.
-Obiecuję Ci,że Cię wydziedziczymy jak jeszcze w tym roku się nie pobierzecie. Taka dziewczyna to skarb, synu.
-Ależ proszę Pani-uśmiechnięta Clara staje przed nami.
-Żadna Pani, kochanie. Mów mi Trish albo najlepiej mamo-dostrzegam łzy w kącikach oczy dziewczyny. Tak bardzo ją kocham i cieszę się,że moja rodzina pokochała ją również.

#Avril

Zapinałam właśnie sukienkę kiedy do mojej sypialni bez zapytania wszedł Liam. Zamknął za sobą drzwi i przekręcił klucz w zamku.
-Na ostatnim balu byliśmy parą.
-Z tego co sobie przypominam nie było mnie na dwóch ostatnich.
Przejrzałam się w lustrze wygładzając czarną suknię. Widziałam jego odbicie w lustrze, czarny, idealnie skrojony garnitur, oraz czarna mucha.
-Czychoc dzisiejszego wieczoru może być między nami dobrze ?-spytał stając dokładnie za mną i kładąc swoje duże dłonie na moich nagich ramionach.
-Czy zdajesz sobie sprawę o jak wiele mnie prosisz Liam ?
Wcale nie przeszkadzał mi jego dotyk. Skóra paliła mnie niemiłosiernie, ale było to bardzo przyjemne uczucie. Uczucie od którego miałam wystarczająco siły by się odzwyczaić.
-Przepraszam.
-Nie musisz mnie Liam przepraszać, dzięki Tobie mam teraz Wojtka.
Zamurowało go. Zabrał swoje dłonie i wsadził je w kieszeń.
-Czyli nie mam już żadnych szans ?
-Nie masz i nie będziesz miał szansy Liam, wracaj do Alice i zostaw mnie w spokoju.
Popatrzył jeszcze na mnie, chciał jeszcze coś powiedzieć jednak chyba zmienił zdanie i ze złością wymalowaną na twarzy opuścił mój pokój zostawiając drzwi otwarte. Słyszałam gwar panujący na dole więc również poszłam w jego ślady. Dookoła było pełno ludzi i największe zainteresowanie wzbudzał mój ojciec wraz z mamą u boku. Witali się z każdym gościem osobiście trzymając po lampce szampana. Kiedy tylko mnie zobaczył przywołał mnie ręką do siebie.
-Córeczko poznaj proszę prezesa Arsenal Football Club pan Chips Keswick.
Uśmiechnęłam się i pozwoliłam by ucałował moją dłoń. Skoro jest tu już on to znaczy,że są też piłkarze a wśród nich Wojtek.
-Miło mi panienkę poznać.
-Mnie również, a teraz przepraszam ale pójdę poszukać przyjaciół.
Oddaliłam się udając się w głąb sali. Stał z kieliszkiem w ręku i w otoczeniu klubowych kolegów. Prawie koło każdego stała partnerka.Przynajmniej tym razem tatuś nie zapomniał o tym wspomnieć.Podeszłam do niego i chwyciłam za dłoń. Zdezorientowany odwrócił gwałtownie twarz w moją stronę ale zaraz zmienił jej wyraz i pocałował mnie w usta.
-Stary nie mówiłeś,że spotykasz się z dziedziczką.
-Bo nie spotykam-ochłodzi zapędy kolegi Wojtek-ja spotykam się z Avril.
I za to go kocham. On nie widzi we mnie TEJ Avril, córeczki bogatych rodziców, nie pokochał mnie ze względu na pieniądze. Pokochał mnie taką jaką jestem. I ja kocham go zarówno za jego wszystkie zalety jak i wady.

Moją długą nieobecność mogą tłumaczyć tylko jednym wyrazem: Maturą. 
Nie będą rozdziały regularnie ale  za to tak często jak tylko dam radę.
-Tęskniłem-szepnął odsuwając się-panowie poznajcie proszę moją ukochaną, Avril Malik.

sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział 5

Avril

Wpuściłam ojca do środka. Wzięłam od niego czarny płaszcz i powiesiłam w szafie obok kurtki Wojtka. Ciekawe co sprowadza go o tak późnej porze. Jego nie zapowiedziana wizyta nie zwiastuję niczego dobrego dla mnie jak i zapewne dla Zayna.  Mogę się domyślić jakim uczuciem darzą oni partnerkę Zayna i mam nadzieję,że mój brat zrobi im na złość i poślubi Alice. Dla ojca byłby to bolesny cios,że syn nie zakochał się w dziewczynie wybranej przez niego.
-Napijesz się czegoś ?-spytałam starając się zachować powagę. Jednak alkohol w krwi wcale mi tego nie pomagał. Śmieszył mnie sam jego wyraz twarzy.
-Wydaje mi się,że lepiej żebyś się już położyła. Porozmawiamy sobie rano.-ups, znów poczuję się jak złapana nastolatka, wracająca po nocy z zakrapianej imprezy. Tak jak w wieku piętnastu lat, kiedy za bardzo z bratem i resztą zabalowaliśmy. Wtedy nie było nam tak do śmiechu.
-W taki razie miłej nocy papo, wybierz sobie jeden z gościnnych pokoi-wskazałam na rząd drzwi w korytarzu. Lekko się uśmiechnął i wybrał te naprzeciwko mojej sypialni. Świetnie.
-Dobrych snów Avril-rzucił i chciał wejść już do wybranego pokoju.
-Świeże ręczniki są w szafce w łazience-również zniknęłam za drzwiami oddychając z ulga. Z torebeczki wyjęłam telefon,wybierając numer brata.Odebrał po chwili. Słychać było jeszcze muzykę, więc siedzą w klubie.
-Ojciec przyjechał-rzuciłam krótko.
-Żartujesz ?
-Chciałabym-jęknęłam-pomóż mi.
-Przyjadę z samego rana,mała. Teraz i tak pewnie pójdzie spać.
-Wiem, dzięki Zayn. Kocham Cię.
-Ja Ciebie też-rzucił na pożegnanie i się rozłączył. Rzuciłam telefon na łóżko. Pozbyłam się z siebie sukienki, zastępując ją jedną ze staruch koszulek reprezentacyjnych Wojtka. Zmyłam makijaż i położyłam się do łóżka, dokładnie na poduszce Wojtka na której czuć było jeszcze jego zapach. Otulona jego zapachami, szybko zasnęłam po wieczorze pełnym wrażeń. Szkoda,że to nie koniec.

Nie obudził mnie mokry pocałunek w policzek ani inna pieszczota ze strony Wojtka. Za to z łóżka zerwał mnie odgłos tłuczonego szkła.  Wstałam,naciągnęłam na siebie szare spodnie dresowe leżące na skraju łóżka i wyszłam na korytarz. Odgłosy dochodzące z kuchni przypomniały mi o obecności tatuśka.
-Obudziłem Cię ?-spytał podnosząc szkło z ziemi. Rozpoznałam w nim ulubiony kubek Wojtka-odkupię.
-Nie trzeba-podeszłam do ekspresu-napijesz się kawy ?
-Z chęcią córciu-uf, cóż za nagły przypływ uczuć!-chcę porozmawiać.
-Poczekamy na Zayna-lekko się uśmiechnęłam uruchamiając urządzenie.
Najlepsza rano jest mocna czarna kawa bez cukru! Sama osobiście nie umiem przyrządzić tak idealnej jak mój ukochany.
-Gdzie ten Twój..jak mu tam było-usiadł przy stole
-Wojtek, tato. Mecz miał wczoraj,dziś już wróci.
-Sportowiec-ojciec zmrużył oczy-nie wydaje się odpowiednim kandydatem na zięcia.
-Ale całe szczęście nie Ty wybierasz mi męża-postawiłam przed nim filiżankę z kawą.
-Dlaczego nie korzystałaś z konta przez ostatnie dwa lata ?
-Chciałam żyć na własną kieszeń ? Nie zawsze będę brać pieniądze od ciebie i mamy.
-Jesteś naszą córką więc to oczywiste,że chcemy dawać Ci pieniądze.
-Zaynowi też pomagacie finansowo ?
-Żeby utrzymywał tą swoją rudą ?
-Alice tato, ona ma imię. Mam nadzieję,że zdajesz sobie sprawę,że ja nigdy nie będę już z Liamem- postawiłam sprawę jasno.
-Córciu on był młody, każdy popełnia błędy.-bronił go, mój własny ojciec go bronił.
-A ja byłam głupia. Wyrażę się jasne tato, kocham Wojtka i to z nim będę czy Ci się to podoba czy nie. Więc nawet nie próbuj żadnych swoich zagrań, bo znów wyjadę tyle,że teraz nikomu nie powiem gdzie!-ostrzegłam upijając łyk czarnego eliksiru.

Zayn

Wszedłem do domu siostry w miarę już ogarnięty. Trzy godziny snu przed starciem z ojcem to o wiele za mało. Panowała idealna cisza. Dobrze a może nawet źle ? Nie mam pojęcia czego można się spodziewać i co w ogóle sprowadza go aż do Londynu. Nigdy nie odwiedzał fili  swojej firmy w tym mieście. Wszedłem do kuchni, moja siostra w ciszy piła kawę z ojcem jedząc lekkie śniadanie. Zadziwił mnie ten widok. Liczyłem na to,że będzie wściekła. Że ten będzie prawił jej morały.
-Cześć-odezwałem się opierając o framugi-dzień dobry ojcze-należyty szacunek okazać trzeba.
-Nie wygłupiaj się Zayn-ledwo wszedłem a on już mnie poucza.
Podszedłem do siostry i pocałowałem ją w policzek. Zawsze miałem z nią dobry kontakt. Usiadłem obok niej na krześle. W między czasie panującej ciszy podała mi kawę w kubku. Zaśmiałem się cicho pod nosem. Z naszej trójki tylko ojciec pił z filiżanki.
-Pamiętacie o balu ?
-Musimy ?-jęknęła Avril-wiesz,że tego nie lubię.
-Musicie. Będą Tomlinosnowie, Stylesowie, nawet Horanowie przylecą z Irlandii.
-Zapomniałeś o Paynach-moja siostrzyczka uśmiechnęła się chamsko.
-I chciałbym poznać tego Twojego piłkarza.
-Wojtka-wtrąciłem się-oczywiście,że się stawimy tatusiu.
-I tą swoją też możesz wziąć.
-Inaczej bym się nie wybierał.

Avril

Tata wrócił do Bradford, Zayn pojechał do domu a ja zostałam sama. Za oknem już się ściemniało. Wojtek powinien wrócić lada chwila. Wygrali i to było najważniejsze. Mój mężczyzna znów zaczynał odnosić sukcesy. Odkąd wrócił do Arsenalu odżył wreszcie.Kolacja już była prawie gotowa. Naszykowałam sobie wstępnie ubranie na jutro żeby rano się nie tłuc. Od jutra wracam na uczelnię. Po dwuletniej przerwie ciężko będzie mi się wkręcić w studenckie życie ale muszę dać radę by spełnić dziecięce marzenie.Leczenie innych, to od zawsze chciałam robić. Projektowanie to taka odskocznia od problemów dzięki której można też nieźle zarobić.
-Kochanie już jestem-głos Wojtka rozniósł się po całym domu.
-Jestem w jadalni-okrzyknęłam stawiając naczynie żaroodporne na stole. Kurczak z ryżem i warzywami, niby banalnie ale bardzo smacznie. Lubiłam gotować i spędzać w kuchni czas w przeciwieństwie do swojej idealnej matki.
-Pachnie idealnie-pocałował mnie w policzek zajmując swoje stałe miejsce. Nalałam do szklanek wody z cytryną i nałożyłam jedzenie na talerze. Wojciech jadł aż mu się uszy trzęsły. Wiem,że nie zastępuje mu to potraw przygotowywanych przez jego mamę czy nawet babcię ale nie narzeka.
-Stęskniłem się za Tobą- odłożył sztućce na pusty talerz.
-Wiem ja za Tobą też-wstałam z krzesła i usiadłam na jego kolanach zarzucając ręce na jego szyję. Jedną ręką go obejmowałam a drugą mierzwiłam przydługie już troszkę włosy.
-Chciałabym żebyś poznał moich rodziców-oderwał się na chwilę od mojej szyi.
-Poznam ich z przyjemnością-zaśmiał się mocniej przysysając się do skóry. Po pieczeniu wiedziałam,że jutro mogę spodziewać się pięknej malinki.
-W sobotę, przyjęcie nie mogę powiedzieć żeby było skromne.
-Co masz na myśli ?
-Jakiejś dwieście osób-ledwo wymówiłam tą liczbę.
-Kochanie ale ja w sobotę mam spotkanie z nowym sponsorem klubu i wiesz co ? Najśmieszniejsze jest to,że on nazywa się Malik-zaśmiał się a mi momentalnie zrobiło się słabo.
-Malik Corporatrion ?-upewniłam się.
-Tak, jakaś naprawdę gruba szycha.
-No, to właśnie jest mój ojciec- jęknęłam zakrywając twarz dłońmi. Co też  mój kochany ojczulek kombinował ? Byle by nie doszło przez to do niczego złego.

Kolejny chyba już w 2014 roku, chyba,że zrobię wam niespodziankę ? ;>

niedziela, 10 listopada 2013

Rodział 4

Avril

-Wyglądasz przepięknie-Wojtek zapina moją czarną sukienkę a potem składa zimny pocałunek na moim karku. Sam stoi w idealnie skrojonym dresie. Jak to stwierdził, żeby wygodnie było mu w autokarze podczas podróży .
-Jesteś pewny,że mam iść-odwróciłam się w jego stronę,rozsuwając jego bluzę z Adidasa-mogę zostać w domu.
-Nie chce żebyś była sama,masz iść i dobrze się bawić, okej ?-spogląda na mnie z góry.
Mimo butów na koturnie i tak jest ode mnie sporo wyższy.
-Dobrze-lekko się uśmiechnęłam na myśl,że spędzę wieczór w gronie przyjaciół. Pocałował mnie w czubek nosa o razem wyszliśmy z sypialni. Zgarnęłam ze stoliczka kopertówkę, w której znajdował się telefon, klucze oraz portfel i razem z Wojtkiem opuściliśmy dom. Zapakowałam się do samochodu, w czasie kiedy mój ukochany chował swoją torbę treningową do samochodu. Miał podrzucić mnie pod klub i samemu udać się pod siedzibę klubu. Prowadzeni przez GPS jak najkrótszą drogą zajechaliśmy pod klub, gdzie za czasów nastoletnich i w wolnych chwilach od koncertowania chłopaków,spędzaliśmy każdy weekend.
-Będę trzymać kciuki-całuję lekko jego policzek.
-No mam nadzieję, baw się dobrze kochanie-muska lekko moje usta.
-Postaram się-uśmiecham się lekko i opuszczam samochód. Macham Szczęsnemu dopóki mam w polu widzenia jego auto. Odwracam się i ruszam w kierunku wejścia do klubu, gdzie przed drzwiami stoi dwóch ochroniarzy. Podaje swoje nazwisko, jeden z nich sprawdza listę gości i już później uderza mnie modna teraz muzyka. Klub wypełniony ludźmi, pełno alkohol, panie ubrane w kolorowe stroje. Przyznam się szczerze,że brakowało mi takich chwil w klubach wśród ludzi którzy chcieli dla mnie dobrze,a nie za wszelką cenę sprawić bym zniknęła a oni mogli by w spokoju zając moje miejsce. Zauważyłam już siedzących przy loży,rozchichotanych przyjaciół. Uśmiechając się do mijanych ludzi podeszłam do naszego stoliczka.
-Nareszcie-uśmiechnęła się Corni która porwała mnie w swoje ramiona, prosto od niej znalazłam się w uścisku Margaret. Uśmiechnęłam się do siedzącej ze szklanką soku Maggie oraz narzeczonej mojego brata.
-Irminy nie będzie ?-zdziwiłam się, kiedy nie napotkałam wiecznie zadowolonej blondynki. Za to w polu widzenia znalazł się on.

-Avril-po dużym salonie rozniósł się krzyk mojego brata. Oderwana od zabawy,zbiegłam zobaczyć co chciał ode mnie mój siedmioletni bliźniak.
-Czemu krzyczysz ?-stanęłam na pierwszy schodku-mam popołudniową herbatkę!-oburzyłam się krzyżując ręce na piersi.
-Chce żebyś kogoś poznała.
-Znam Louisa i Harrego! Nie lubię ich.
-Mam nowego kolegę-uśmiechnął się pokazując swoje uzębienie. Brak górnej jedynki bardzo mnie śmieszył.-To nasz nowy sąsiad.
-Jestem Liam. Liam Payne-obok niego stanął chłopiec jego wzrostu.

-My się chyba nie znamy-wyciągnęła do mnie dłoń dziewczyna stojąca obok Liama.
-Ja Cię znam bardzo dobrze, Alice-uśmiechnęłam się najbardziej żmijowato jak mogłam. Wiem, nie powinnam się tak zachowywać, jednak twarz tej dziewczyny nawiedzałam nie w każdym koszmarze związanym z Liamem. Do końca życia nie zapomnę jej ubranej w jego koszulkę w naszym wspólnym mieszkaniu.
-Chciałam być miła-burknęła i wymijając mnie usiadła na fioletowej kanapie. Liam wyminął mnie i usiadł koło swej ukochanej. Ta dwójka nie zepsuje mi tego wieczoru. Moją uwagę zwróciła przyjaciółka która od kilku minut trwała w uścisku Hazzy.
-Oddaj ją-zaśmiałam się wyciągając do niej dłoń. Styles z jękiem mi ją oddał.
-Gdzie masz ukochanego ?-zaśmiała się.
-Ktoś musi pracować,żebym mogła balować-zaśmiałyśmy się obie głośno. W międzyczasie Louis przyniósł drinki i zaczęła się zabawa.
-Za miłe spotkanie-Niall wzniósł toast.

Zabawa rozkręciła się na całego. Wojciech napisał mi,że dotarł już na miejsce,że kocha i żebym trzymała jutro kciuki. Louis tańczył wraz ze swoją żoną, Harry próbował podrywać Irmi. Reszta siedziała i sączył drinki prowadząc ze sobą rozmowy.
-Rodzice wiedzą,że jesteś w Londynie-Zayn siedzący obok mnie poinformował mnie o niekoniecznie miłym fakcie-w sobotę jest bal.
-Żartujesz ?
-Uwierz chciałbym, rodzice nie znoszą Clary, mam nadzieję,że polubią Wojtka-spojrzał na swoją dziewczynę rozmawiająca z Margaret.
-Dobrze wiesz,że oni nie polubią nikogo innego niż Liama ?-nie musiał odpowiadać. Sama doskonale znałam odpowiedź. Nasi rodzice nigdy nie zaakceptują naszych wyborów.

Liam

Zastanawiające jest to,czemu ten piłkarzyna nie przyszedł z nią dzisiaj. Czyżby problemy w raju ? Nie wygląda na bardzo zmartwioną. Alice siedzi naburmuszona pijąc tylko sok pomarańczowy Ktoś musi mieć Cię na oku jak to mądrze stwierdziła w domu, będę chciał mnie nie upilnuje. Widziałem złość w jej oczach, kiedy Avril odmówiła jej uściśnięcia ręki, dobrze wiedziałam,że nie zyskała sobie sympatii dziewczyn. Tolerują ją tylko.
-Zachowałaś się bardzo nie ładnie-dosiadłem się do niej. Zayn poszedł tańczyć z Clarą a przy stoliku została tylko nasza dwójka. Alice poszła do toalety.
-Mogę wiedzieć o co Ci chodzi ?-jej oczy już były wąziutkie, co znaczyło,że wypiła już troszkę.
-O Alice ?-odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
-Zachowałam się idealnie-prychnęła-czego chcesz ?
-Nie możemy normalnie porozmawiać ?
-Chcesz normalnej rozmowy ? Proszę bardzo!-oburzyła się-jakim prawem przychodzisz do mnie i zwracasz mi uwagę na temat tego jak zachowuję się wobec kogoś takiego jak ona!? Masz czelność upominać mnie oto jak potraktowałam kogoś kto zniszczył mi całe życie!-w jej oczach zaszkliły się łzy.
-Ja...
-Nie obchodzi mnie co Ty! Nie dbam już oto Liam. Będę mieć ochotę to potraktuję ją tysiąc razy gorzej!
-Ktoś mi powie o co chodzi ?-Alice, i po co ona tu teraz podchodziła ? W oczach Malik zagościła prawdziwa złość.Wiedziałem,że powstrzymuje się przed rzuceniem na dziewczynę.
-Coś Ci powiem koleżanko, pilnuj swojego księcia albo znajdzie się kolejna dziewczyna taka jak Ty!
-Możesz się wyrazić jaśniej ?-nie,nie,nie, Alice zamknij się.
-Mogę, zniszczyłaś mi życie pasuje szmato ? Weszłaś do niego z buciorami i zrujnowałaś wszystko! Fajnie pieprzyło się z zajętym facetem ?! Ale dzięki temu wiem jaki naprawdę jest Liam i szczerzę życzę Ci,żeby i Ciebie spotkało takie piekło jak mnie!-spojrzała na nią z pogardą i ocierając się o moje ramię i chyba chciała  skierować się do baru. No to jej nawtykała. Obydwojgu nam nawtykała. Nie wiem kiedy to się stało, ale dłoń Alice wystrzeliła w powietrzu i zderzyła się z policzkiem Avril. W pierwszym momencie nie wiedziałem co zrobić, ale szybko złapałem Alice w pasie zasłaniając ją przed Malik która chciała się na nią rzucić.
-Puść mnie do niej! Liam kurwa!-warknęła Ril, w jej żyłach płynął alkohol.

Avril

Uderzyła mnie. Szmata mnie uderzyła! Policzek piekł niemiłosiernie jednak nie to się liczyło. Powyrywam jej te kudły. Zapłaci mi za zniszczenie dwóch lat życia!
-Odsuń się-warknęłam do Payne jednak on bohatersko zasłaniał swoją ukochaną-puść mnie do niej!
-Ril....Ril uspokój się-na ramieniu poczułam uścisk dłoni Corni-chodź.
Obrzuciłam Liama oraz jego partnerkę zawistnym spojrzeniem i zabierając ze stolika swoją torebkę skierowałam się w stronę łazienek. Widziałam Zayna wykłócającego się o coś z Paynem oraz Louisa trzymającego go za ramię, tak na wszelki wypadek. Corni i Margaret szły za mną krok w krok, za nami szła jeszcze Clara.
-Ril co to było ?-spytała się małżonką Nialla kiedy znalazłyśmy się w pustym pomieszczeniu.
-Nie potrzebnie wracałam-oparłam się dłońmi o umywalkę-to wszystko do mnie wróciło.
-Przestań kochanie-Margaret zgarnęła włosy za ucho-masz nas, masz Wojtka.
-Nie wiem....nie wiem co robić. Teraz wracam do domu, nie chce psuć wam reszty wieczoru.
-Dasz radę ? Może pojedziemy z Tobą ?
-Nie trzeba, dzięki,że mnie wyciągnęliście-pocałowałam każdą z nich w policzek i opuściłam łazienkę. Udałam się jeszcze do stolika pożegnać się z resztą. Brakowało tylko Payna z Black ale zaraz wypatrzyłam ich na parkiecie.
-Będę już się zbierać, do zobaczenia-pomachałam przyjaciołą siedzącym przy stoliku.
-Odwieziemy Cię, też jesteśmy zmęczeni-Megg szturchnęła męża w ramię.
-Naprawdę nie trzeba, dam sobie radę-zaprotestowałam. Cały alkohol wyparował ze mnie. Chciałam się teraz znaleźć w domu i najnormalniej w świecie rozryczeć. Nie czekałam długo na małżonków, pożegnali się z resztą i razem wyszliśmy z klubu. Mroźne, londyńskie powietrze od razu owiało moją twarz. Zajęłam miejsce pasażera w rodzinnym już samochodzie Devinów i ruszyliśmy w drogę do domu mojego i Wojtka. W połowie drogi zmęczona Megg usnęła a mnie samej mrużyły się oczy.
-Dzięki za podwózkę Josh-uśmiechnęłam się do szatyna kiedy stanął na podjeździe-jedźcie bezpiecznie. Odjechał. Na podjeździe zauważyłam nieznany dotąd samochód z sylwetką bliżej nieokreślonej osoby. Kiedy tylko ów osoba zauważyła moją osobę zbliżającą się do domu, wysiadła z samochodu a światło z lampy padło prosto na jej twarz. Stałam twarzą w twarz z osobą z którą odwlekałam spotkanie.
-Witaj Avril, miło nareszcie Cię zobaczyć.
-Cześć tato-wyjąkałam. Masz przechlapane Avril Malik. 


Wooow. Dwa miesiące mnie nie było. Cóż teraz postaram się dodawać rozdziały trochę szybciej. Przepraszam za błędy :*

środa, 11 września 2013

Rozdział 3

Avril

Sprzątałam naczynia po przygotowanej kolacji, za oknem robiło się już coraz ciemniej. Wojtek do domu dotarł dwadzieścia minut temu a teraz odświeżał się po męczącym treningu a ja przygotowywałam wszystko do posiłku. Ktoś mógłby mi zarzucić,że jestem kurą domową, robiąc wszystko żeby mój facet był zadowolony. Wojtek wszedł do kuchni kiedy wszystko było już przygotowane. Szare dresy lekko opuszczone na biodrach, biały podkoszulek.
-Na boska ?-krzyknęłam kiedy zauważyłam brak kapci na stopach-chcesz się rozchorować ?
-Martwisz się o mnie ?-zaśmiał się przytulając od tyłu-kocham Cię-pocałował mój policzek i usiadł na krześle przy wyspie. Powstrzymując śmiech usiadłam naprzeciwko niego, obserwując jak nalewa sobie do szklanki soku pomarańczowego a później nakłada sałatkę na talerz i zajmuję się jedzeniem. Sama postępuję dokładnie tak samo, jednak moja porcja jest znacznie mniejsza od jego. Grzebałam widelcem w talerzu, kiedy mój ukochany nałożył sobie drugą porcję a później grzecznie odstawił swój talerz do zmywarki. Kochany.
-Co robisz jutro wieczorem ?-spytałam popijając sok-albo co masz w planach ?
-A proponujesz coś skarbie ?-spytał opierając się plecami o wyspę dokładnie przy moim krześle.
-No bo...dostałam, to znaczy dostaliśmy zaproszenie do klubu-również odstawiłam swój talerz do zmywarki i zajęłam się sprzątaniem po kolacji. Szczęsny śledził uważnie każdy mój ruch, bacznie o czymś myśląc.
-Znaczy się Ty dostałaś ?-zaśmiał się.
-Jak ja to również, Ty, nie bądź czepliwy-jęknęłam pod wpływem jego spojrzenia.
-Ja jadę niestety na mecz towarzyski. Jutro wieczorem wyjeżdżamy. Chciałbym z Tobą iść, nawet nie wiesz jak bardzo-znów przylgnął do moich pleców swoim ciałem.
-W takim razie nie pójdę.-uśmiechnęłam się czując dotyk jego ust na mojej szyi oraz dłonie błądzące po skórze brzucha pod koszulką.
-Pójdziesz sama-pocałunkami schodził na ramiona-nie widziałaś się z przyjaciółmi dwa lata.
-Ale on też tam będzie-jęknęłam czując rozpływające się ciepło po moim ciele zaczynając od podbrzusza.
-Ale ja mam tą świadomość,że jesteś moja-ściągnął moją koszulkę odrzucając ja za siebie-a on nawet palcem Cię nie dotknie-zaśmiał się biorąc mnie na ręce
-Ty masz jeszcze siłę po treningu ?
-Na łóżkowe podboje z Tobą ? Zawsze-zaśmiał się i jednym ruchem nogi otworzył drzwi sypialni.

Liam

-Zayn-wszedłem do domu Malika nie pukając. Na podjeździe stał samochód jego, Horana i Tomlinsona. Wieczorami mają w zwyczaju w trójkę spotykać się i grać w pokera. Raz próbowałem się dołączyć jednak za cholery ten rodzaj rozrywki nie jest dla mnie. Odpowiedziała mi cisza, za pewne siedzą w salonie, hazardziści jedni. Tak jak myślałem, siedzieli w trójkę przy okrągłym stole z kartami w dłoni. Jakby tego wszystkiego było mało,Louis na nosie miał okulary w którym odbijały się jego karty.
-O Liam, cześć-do salonu weszła Clara niosąc na tacy szklanki dla chłopaków. Na dźwięk mojego imienia w górę podniosły się trzy głowy. Odsunąłem sobie krzesełko stojące obok Horana i klapnąłem patrząc na ich rozdanie. Przed nimi leżało dobre tysiąc funtów.
-Dołączasz się ?-spytał Louis wypijając zawartość swojej szklanki.
-Nie, przyjechałem na chwilę, mam  interes do waszej dwójki-wskazałem na bruneta i blondyna.
-O co chodzi ?-pierwszy odezwał się Zayn.
-Dlaczego powiedzieliście mi,że Avril się z nim zaręczyła-uderzyłem pięścią w stół tak mocno,że jedna góra banknotów przewróciła się. Ich oczy momentalnie rozszerzyły się, a Loui zakrztusił się napojem.
-Ponieważ nie chcę żebyś ingerował znów w jej życie-czarne tęczówki Zayna patrzyły prosto w moje czekoladowe.
-Nie uważasz,że powinienem to usłyszeć od niej ? Dlaczego mieszasz się w nasz związek!
-Wasz związek ?-prycha pod nosem-mam Ci przypomnieć co zrobiłeś dwa lata temu ?!-wstaje rzucając trzymanymi kartami-sam doprowadziłeś,że od Ciebie odeszła!
-Zayn-Louis pierwszy raz zabrał teraz głos-uspokój się
-Co uspokój się-wrzasnął-gdyby Niall potraktował tak Corni mogę się założyć,że już dawno leżałby w grobie!
-To już inna sprawa-zaczął się bronić szatyn.
-Taka sama, zapamiętaj Liam, moja siostra jest szczęśliwa z Wojtkiem, a Ty lepiej zajmij się Alice-skwitował i wyszedł z salonu ciągnąc Nialla za sobą. Louis pokręcił głową patrząc na przyjaciół wchodzących do kuchni. Sięgnąłem po szklankę z whisky Niallera i wypiłem do dna, nie zważając na to, że prowadzę.
-Jutro. Impreza. Funky Buddha. Nie pytaj więcej.-Louis złożył karty i również opuścił pomieszczenie. Zdenerwowany opuściłem posiadłość Malika. Mknąłem londyńskimi ulicami, oświetlonych przez uliczne latarnie. Głupi kutas, wiem,że to mój długo letni przyjaciel, wiem,że zawiodłem jego zachowanie ale on nie musi się zachowywać jak kutas! Gdyby nie to kilka drinków, może było by inaczej. Sam nawet nie wiem kiedy parkowałem w podziemnym garażu swojego apartamentowca. Mnie duży dom nie potrzebny, nie mam rodzin, jest sam. No z Alice. Z dziewczyną przez którą straciłem Ril.

Jest króciutko bo mam szkołę. Przepraszam za poślizg i za błędy. 



poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 2

Avril

Obudziłam się w zimnym, pustym łóżku, tuląc do siebie poduszkę przesiąkniętą zapachem Wojtka. Zegarek wskazywał dopiero parę minut po dziesiątej a jego nie było już w domu. Tak samo było wtedy w Mediolanie. Wstawał rano a wracał pod wieczór, mimo tego zawsze miał dla mnie czas. Mimo wszystko tutaj mam jeszcze przyjaciół, a tam byłam praktycznie sama. Rywalizowanie z dziewczynami z uczelni o miejsce w największym domu mody nie zrobiło dobrze moim kontaktom towarzyskim za to dobrze zrobiły mojej karierze projektantki. W ciuchach zaprojektowanych przeze mnie chodziły najlepsze aktorki naszych czasów. Podniosłam się z dużego, małżeńskiego łóżka . Boso skierowałam się do kuchni gdzie czekała na mnie miła niespodzianka. Na stole stał stos naleśników z truskawkami oraz mrożona herbata. W wazonie stały bukiet czerwonych róż i karteczka. Tak słodko spałaś,nie miałem serca Cię budzić. Mam nadzieję,że śniadanko będzie smakować. Kocham, Wojtuś. Uśmiechnęłam się pod nokiem i zasiadłam do stołu. Gotować to on jednak potrafił. Po skończonym posiłku, posprzątałam wszystko ze stołu. W wielkiej łazience, ubrałam się, umalowałam. Dom wart 2 miliony funtów. Osiem sypialni, pięć łazienek, salon, kuchnia, jadalnie, sale rekreacyjna i cztery garaże. W końcu Wojciech musi mieć gdzie trzymać swoje trzy samochody. Samochody to jego uzależnienie. Podejrzewam,że z treningu wróci bardzo późnym wieczorem a w lodówce prawie samo światło. Ciekawe, czy Zayn pochwalił się już rodzicom,że zawitałam z powrotem do Anglii na stałe. Wojtek obiecał,że nie zamierza już na dłużej zmieniać klubu a mi tu dobrze.

-Liam, zobacz-wskazałam mu śliczny pierścionek na wystawie jubilerskiej. 
-Ril, nie.-pociągnął mnie za rękę tak,że wpadłam w proso w jego uścisk-jutro w prasie będzie,że wybieramy obrączki, a tego nie chcemy ?
-Ty tego nie chcesz-wyswobodziłam się z jego uścisku. 
Popatrzył na mnie swoim brązowymi, dużymi oczami.
-Bo na razie chce się Tobą nacieszyć, na ślub i ustatkowanie przyjdzie jeszcze pora. 

Wspomnienie sprzed czterech lat wróciło do mnie w momencie kiedy stałam przed tym samym sklepem jubilerskim, co wtedy z nim. Przez ostatni rok, kiedy byłam poza Londynem rzadko kiedy o nim myślałam, a od wczoraj jego twarz nie chce zniknąć z mojej głowy. Głupia wycieczka po londyńskich ulicach, przypomina o każdej chwili spędzonej z nim. Zamiast samochodu, który sprezentował mi tak bez okazji, z powodu wygranego meczu wybrałam spacer po świeżym powietrzu. Teraz będąc już w swoim miejscu na ziemi, skupię się głównie na studiach medycznych oraz lekkiej pracy stylistki. Spacerek nie zajął mi długo, bo już po pół godziny byłam w swoim ulubionym sklepie. Chodząc między półkami wrzucałam do koszyka różnego rodzaju sery, warzywa, owoce i ulubione przysmaki Wojtka. Zapłaciłam za zakupy, pani która badawczo się na mnie patrzyła, jak bym była jakimś okazem w zoo, zapakowałam do torby i wyszłam za sklepu.
-Cholera jasna-zaklęłam kiedy moje siatki, po zderzeniu z kimś rozerwały się a zakupione jabłka rozsypały po ziemi.

Liam

-Cholera jasna-doszło do moich uszu słodkie przekleństwo z ust dziewczyny z którą się zderzyłem przed wejściem do ulubionego marketu.
-Bardzo Panią przepraszam-kucnąłem przed nią w celu pomocy pozbierani jabłek. Blondynka podniosła głowę i mogłem bliżej przyjrzeć się oczom, za którymi tęskniłem co noc od dwóch lat. W usta które jeszcze nie tak dawno budziły mnie słodkim pocałunkami.
-Ril-szepnąłem, a ona natychmiast się podniosła.
-Liam-wyszeptała drżącym głosem. Jej twarz wykrzywiła się w bólu a wzrok pobiegł ku dołowi, unikając mojej twarzy. Pochowała,zakupy do siatki.
-Ri porozmawiajmy-złapałem ją za rękę.
-Nie, nie mamy o czym Liam-nie wyszarpała ręki, pozwalała by moja zacisnęła się na jej nadgarstku. Jest taka piękna.
-Mamy, chodź-pociągnąłem ją w stronę samochodu. Nie stawiała oporu, szła obok mnie. Przed samochodem wyciągnąłem z jej dłoni zakupy i położyłem na tylnie siedzenia. Avril usiadła na miejscu pasażera. Tak bardzo mi jej brakowało. Wiedziałem,że łamię zakaz nadany mi, przez jej rodzonego brata. Ale nieważne co sądził o tym wszystkim Zayn, muszę się wytłumaczyć.
-Gdzie mnie wieziesz ?
-Do naszej ulubionej kawiarni-odpowiedziałem wsiadając za kierownicę. Patrzyła prosto przed siebie, trzymając dłonie na odsłoniętym kolanie. Przyjrzałem się dokładnie jej palcom ale na żadnym nie dostrzegłem pierścionka, to znaczy,że Zayn i Niall okłamali mnie co do jej "zaręczyn" z bramkarzem Arsenalu.
-Liam zawieź mnie do domu-szepnęła cicho. Spojrzałem na nią, mimo tego, że ona uporczywie unikała mojego spojrzenia. Podała mi adres, gdzie znajdywały się ekskluzywne wille, nie ma się co dziwić. Cisza panująca w moim aucie była nie do zniesienia. Kiedy zaparkowałem pod danym adresem, wyleciała z samochodu jak błyskawica zabierając również swoje zakupy.
-Możemy porozmawiać ?-spytałem zagradzając jej drogę.
-Nie Liam, minęło tyle czasu, to nie ma sensu-wyminęła mnie, zostawiając zdezorientowanego pod furtką. A ja chciałem po raz milionowy chyba ją przeprosić.

Avril

Drżącymi rękami rozpakowałam zakupy, chowając je na swoje miejsce. Nie mogłam powstrzymać łez które cisnęły się do moich oczu, kiedy tylko wysiadłam z jego samochodu. Już wczoraj w domu Horanów, było mi ciężko ale miałam przy sobie Wojtka, który teraz właśnie przebywał na treningu i wróci z niego pewnie bardzo głodny. Nie mogąc pozwolić by mój mężczyzna był głodny, postanowiłam przygotować lekką ale bardzo pożywną sałatkę. Wszystkie pokrojone składniki wrzuciłam do miski i wymieszałam jogurtem naturalnym w momencie kiedy telefon leżący na wyspie kuchennej rozdzwonił się.
-Ril-w słuchawce rozbrzmiał głos jednej z moich przyjaciółek-co robisz jutro wieczorem ?
-Witaj Margaret, miło Cię słyszeć-zironizowałam-nie mam pojęcie,a co ?
-Idziemy jutro do klubu, i nie ma,że nie!
-Nie wiem co Wojtek ma w planach.
-Przestań, nie widzieliśmy się tyle czasu  Musimy to zmienić. Masz, to znaczy macie być! Napiszę Ci sms'a co i jak. Kocham Cię.
Rozłączyła się. Nim zdążyłam zaprzeczyć, tak po prostu się rozłączyła. A przecież nie mogę iść, nie mogę bo ON też tam będzie.

Na początku przepraszam za długą nieobecność. Teraz przepraszam za błędy które się tu znalazły. To będzie kompletnie, najbardziej pochrzanione przeze mnie opowiadanie, bo całkowicie zmienię sobie chłopaków. Dziękuję za każdy komentarz!:*

piątek, 9 sierpnia 2013

Rozdział 1

|PIOSENKA|

Avril
Zerknęłam ostatni raz na swoje odbicie w lusteku samochodu i wysiadłam przed domem przyjaciół u których odbyć się miało przyjęcie. Z bagażnika wyjęłam torbę z prezentem dla Corni. Sukienkę od najlepszego projektanta z Mediolanu. Poprawiłam czarną sukienkę i ruszyłam do drzwi. Spotkam się z nim pierwszy raz od dwóch lat. Ostatni raz....nie ważne. Nie muszę czekać długo, Niall staje uśmiechnięty w drzwiach i od razu zamyka mnie w uścisku. No tak, to on mnie tu w końcu ściągnął chcą zrobić żonie prezent.
-Kochanie kto to ?-dobiega nas głos Corni która pojawia się u jego boku. Nic się nie zmieniała. Nadal promienieje.
-Avril ?-pyta zdezorientowana a potem sama się na mnie rzuca przepychajac swojego męża-Avril tak się cieszę.
Tak się za nią stęskniłam. Za nimi wszystkim. Kiedy w końcu mnie wpuszcza, wchodzimy razem do salonu, gdzie znajduje się już kilka osób z naszej paczki. Jest prawie cały zespół. Pod oknem ze swoją narzeczoną stoi mój brat, na kanapie ze swoją żoną a moją przyjacióką siedzi Louis, w kącie Harry sączy drinka.
-Zobaczcie kogo wam przyprowadziłam-odzywa się Horanowa i odsłania mnie.
Wszyscy kierują swój wzrok na mnie a ja mam ochotę zapaść się pod ziemię. Chociaż często widywałam się z bratem i jego zespołem miałam ograniczony kontakt z ich partnerkami. Kiedy w końcu dziewczyny mnie puszczają po skompletowaniu jak to promiennie nie wyglądam przychodzi kolej na mojego bliźniaka. Mam ochotę się rozpłakać kiedy wczepiam się w jego ramiona. Głaszcze mnie po plecach mówiąc jak się ciesz z mojego powrotu do Londynu. Z jednej strony dobrze wrócić na stare śmieci, z drugiej niekoniecznie.
-Corni, wszystkiego najlepszego-podchodzę do blondynki i wręczam jej upominek.
-Boże, Avril, Twój powrót to najlepszy prezent. Tęskniłam wariatko-w jej oczach dostrzegłam łzy.
-Wiem ja też ale studia, potem praca-przytuliłam ją-ale na razie nigdzie się nie wybieram.
-Jak to ?
-Wojtek znów wraca do Arsenalu-odpowiedziałam jej.
-A Liam ?-spojrzała na mnie podejrzliwie.
-Liam to historia-zapewniłam ją przechylająca kieliszek i wpatrując się w wodę w basenie.
-Przepraszamy za spóźnienie ale Josh złapał gumę-odwracam się na dźwięk znajomego głosu i staję twarzą w twarz z nim.

Liam
Kiedy w końcu dojeżdżamy do posesji Horanów, wchodzimy jak do siebie bez pukania. Z salonu dochodzą dźwięki muzyki oraz głośnych rozmów. Josh trzyma Megg za rękę. Dziewczyna jest w piątym miesiącu ciąży a Devine oszalał już teraz. Sam też bym pewnie tak wariował.
-Przepraszamy za spóźnienie ale Josh złapał gumę-rozglądam się po salonie i dostrzegam ją stojącą w drzwiach od tarasu. Kiedy tylko mnie zobaczyła zaprzestała rozmowie z solenizantką i znieruchomiała. Widzę ją pierwszy raz od dnia...kiedy oznajmiła mi,że z nami koniec.
-Tak się cieszę,że już jesteście-Corni odłącza się od dziewczyny i podchodzi do nas-Megg wyglądasz cudnie.
-Na Boga, widziałaś ją wczoraj-jej mąż obejmują ją w pasie.
-Zamknij się idioto-zamiast ich słuchać wpatruję się w blondynkę.
Zmieniła się w ciągu dwóch lat....jest bardziej seksowna i pociągająca. Odrywam od niej wzrok kiedy Harry wręcza jej drinka i razem wychodzą na dwór.
-Odpuść-podchodzi do mnie Zayn.
Patrzę na mulata. Dobrze pamiętam co zrobił mi kiedy dowiedział się jak postąpiłem z jego siostrą. Można rzec,że to przeze mnie wyprowadziła się do Polski. Do zupełnie obcego kraju, sama. Jednak nie zabawiła tam długo bo już później zamieszkała w Mediolanie wraz ze swoim chłoptasiem. Internet, najlepszy źródło informacji. Oczywiście, chłopaki odliczając mnie w czasie trasy jak tylko byli w tym samym miejscu co ona widywali się z blondynką. Kiwam tylko głową Malikowi,że zrozumiałem przekaz i chwytając piwo podchodzę do kanapy. Siadam obok Louisa i rozkoszuję się gorzkim smakiem piwa.

Piwo za piwem, wymieszane z kilkoma kieliszkami wódki. Jedyną trzeźwą w pełni osobą jest tu Megg. Avril dobrze się bawi co doprowadza mnie do szaleństwa bo nawet nie mogę do niej podejść. Unika mojego wzroku. Gdyby tlko Alice tu była jakoś musiałbym się powstrzymywać od patrzenia na byłą narzeczoną.
-Gdzie masz Al ?-dosiada się do mnie Megg.
Ona jako jedyna lubi moją nową miłość a reszta dziewczyn nie potrafił jej za akceptować bo to przez nią wszyscy straciliśmy Avril.
-Na szkoleniu.
-Aha. Idź z nią pogadać-wskazała głową na Avril która sama wyszła na taras.
Posłuchałem brunetki i zebrałem swoje pijane cztery litery i wyszedłem do niej. Siedziała na ławce paląc papierosa. Wcześniej, będąc ze mną nie paliła.
-Cześć-rzuciłem siadając obok niej.
Spojrzała na mnie i mocno się zaciągnęła. Nie odezwał się nic ani nie uciekła do domu. To chyba dobry znak.
-Co tam u Ciebie słychać ?-znów to ja zabieram głos.
-Słuchaj Liam-podnosi się z ławki-daj mi spokój. Nie mam ochoty na żadne rozmowy z Tobą ani przyjazne pogawędki.
-Ale...
-Daj mi spokój-krzyknęła i wbiegła do domu.
Przez okno zobaczyłem jak wpada komuś w ramiona a potem mocno całuje.

Avril

Wyprowadzona z równowagi wpadłam w salonie prosto w ramiona Wojtka który przybył w porę. Obiecał,że się pojawi i dotrzymał słowa. Po karierze bramkarza w Inter Mediolan po dwóch latach mogliśmy w końcu wrócić do Londynu. Mieliśmy swoje wzloty i upadki ale mimo tego byliśmy razem. Brytyjka i Polak. Moi przyjaciele nie znali osobiście Wojtka, gdyż nie mieli nigdy okazji się spotkać. Nie znali go nawet moi rodzice, choć ja byłam częstym gościem w rodzinnym domu Szczęsnego podczas zgrupowania kadry reprezentacyjnej. Byłam z piłkarzem choć nigdy nie interesowałam się piłką.
-Wojtku-zwróciłam się do niego-poznaj to mój brat oraz najbliżsi przyjaciele.
Do salonu wszedł Payne. Widziałam,że tu będzie i od teraz nasz kontakt będzie bardzo częsty jednak będę go unikać jak diabeł święconej wody.
-Jestem bratem tej damy-podszedł do niego Zayn mimo protestów Clary-Malik...Zayn Malik-wyciągnął dłoń którą Wojtek uścisnął.
-Wojciech,zdobywca serca tej uroczej panienki-zaśmiałam się cicho wtulając się w niego.
Każdy z osobna mu się przedstawił aż w końcu nadeszła i chwila na niego.
-Liam.
-Wojtek-Szczęsny zmroził go wzrokiem. Wiedział jak skrzywdził mnie Payne. Mój ukochany wciągnął się w dyskusję na temat piłki z Louisem a ja dołączyłam do dziewczyn w ogrodzie. Jak na tak późną porę było bardzo ciepło.
-Niezłe ciacho-zaśmiała się Irmin.
-Dobra dupa-przyznała jej rację Margaret.
Margaret była tak cholernie podobna do swojego brata. Nialla Jamesa Hoana. Ironia,że żona jego brata, była siostrą jej męża. Pokręcone. Jak za dawnych czasu siedziałyśmy i plotkowałyśmy. Chciały wiedzieć wszystko co robiłam w Mediolanie, jak studia, jak kariera stylistki. Czas biegł nam nie ubłaganie szybko. Nie pamiętam momentu kiedy znalazłam się w łóżku swoim i Wojtka.
-Śpij-szepnął pochylając się i zsuwając ze mnie sukienkę-śpij kochanie.
Posłuchałam go i spałam dalej. Śniąc o nim i równocześnie o Liamie. Bylebym nie żałowała powrotu do Londynu.

Usunęłam poprzednie opowiadanie ale wykorzystam adres i wszystko na to. Podoba mi się bardziej a wszystko będzie tu pokręcona. Liczę,że też wam przypadnie to gustu. Macie jakiegoś ulubionego sportowca ? Przepraszam za błędy i zapraszam do komentowania.