środa, 11 września 2013

Rozdział 3

Avril

Sprzątałam naczynia po przygotowanej kolacji, za oknem robiło się już coraz ciemniej. Wojtek do domu dotarł dwadzieścia minut temu a teraz odświeżał się po męczącym treningu a ja przygotowywałam wszystko do posiłku. Ktoś mógłby mi zarzucić,że jestem kurą domową, robiąc wszystko żeby mój facet był zadowolony. Wojtek wszedł do kuchni kiedy wszystko było już przygotowane. Szare dresy lekko opuszczone na biodrach, biały podkoszulek.
-Na boska ?-krzyknęłam kiedy zauważyłam brak kapci na stopach-chcesz się rozchorować ?
-Martwisz się o mnie ?-zaśmiał się przytulając od tyłu-kocham Cię-pocałował mój policzek i usiadł na krześle przy wyspie. Powstrzymując śmiech usiadłam naprzeciwko niego, obserwując jak nalewa sobie do szklanki soku pomarańczowego a później nakłada sałatkę na talerz i zajmuję się jedzeniem. Sama postępuję dokładnie tak samo, jednak moja porcja jest znacznie mniejsza od jego. Grzebałam widelcem w talerzu, kiedy mój ukochany nałożył sobie drugą porcję a później grzecznie odstawił swój talerz do zmywarki. Kochany.
-Co robisz jutro wieczorem ?-spytałam popijając sok-albo co masz w planach ?
-A proponujesz coś skarbie ?-spytał opierając się plecami o wyspę dokładnie przy moim krześle.
-No bo...dostałam, to znaczy dostaliśmy zaproszenie do klubu-również odstawiłam swój talerz do zmywarki i zajęłam się sprzątaniem po kolacji. Szczęsny śledził uważnie każdy mój ruch, bacznie o czymś myśląc.
-Znaczy się Ty dostałaś ?-zaśmiał się.
-Jak ja to również, Ty, nie bądź czepliwy-jęknęłam pod wpływem jego spojrzenia.
-Ja jadę niestety na mecz towarzyski. Jutro wieczorem wyjeżdżamy. Chciałbym z Tobą iść, nawet nie wiesz jak bardzo-znów przylgnął do moich pleców swoim ciałem.
-W takim razie nie pójdę.-uśmiechnęłam się czując dotyk jego ust na mojej szyi oraz dłonie błądzące po skórze brzucha pod koszulką.
-Pójdziesz sama-pocałunkami schodził na ramiona-nie widziałaś się z przyjaciółmi dwa lata.
-Ale on też tam będzie-jęknęłam czując rozpływające się ciepło po moim ciele zaczynając od podbrzusza.
-Ale ja mam tą świadomość,że jesteś moja-ściągnął moją koszulkę odrzucając ja za siebie-a on nawet palcem Cię nie dotknie-zaśmiał się biorąc mnie na ręce
-Ty masz jeszcze siłę po treningu ?
-Na łóżkowe podboje z Tobą ? Zawsze-zaśmiał się i jednym ruchem nogi otworzył drzwi sypialni.

Liam

-Zayn-wszedłem do domu Malika nie pukając. Na podjeździe stał samochód jego, Horana i Tomlinsona. Wieczorami mają w zwyczaju w trójkę spotykać się i grać w pokera. Raz próbowałem się dołączyć jednak za cholery ten rodzaj rozrywki nie jest dla mnie. Odpowiedziała mi cisza, za pewne siedzą w salonie, hazardziści jedni. Tak jak myślałem, siedzieli w trójkę przy okrągłym stole z kartami w dłoni. Jakby tego wszystkiego było mało,Louis na nosie miał okulary w którym odbijały się jego karty.
-O Liam, cześć-do salonu weszła Clara niosąc na tacy szklanki dla chłopaków. Na dźwięk mojego imienia w górę podniosły się trzy głowy. Odsunąłem sobie krzesełko stojące obok Horana i klapnąłem patrząc na ich rozdanie. Przed nimi leżało dobre tysiąc funtów.
-Dołączasz się ?-spytał Louis wypijając zawartość swojej szklanki.
-Nie, przyjechałem na chwilę, mam  interes do waszej dwójki-wskazałem na bruneta i blondyna.
-O co chodzi ?-pierwszy odezwał się Zayn.
-Dlaczego powiedzieliście mi,że Avril się z nim zaręczyła-uderzyłem pięścią w stół tak mocno,że jedna góra banknotów przewróciła się. Ich oczy momentalnie rozszerzyły się, a Loui zakrztusił się napojem.
-Ponieważ nie chcę żebyś ingerował znów w jej życie-czarne tęczówki Zayna patrzyły prosto w moje czekoladowe.
-Nie uważasz,że powinienem to usłyszeć od niej ? Dlaczego mieszasz się w nasz związek!
-Wasz związek ?-prycha pod nosem-mam Ci przypomnieć co zrobiłeś dwa lata temu ?!-wstaje rzucając trzymanymi kartami-sam doprowadziłeś,że od Ciebie odeszła!
-Zayn-Louis pierwszy raz zabrał teraz głos-uspokój się
-Co uspokój się-wrzasnął-gdyby Niall potraktował tak Corni mogę się założyć,że już dawno leżałby w grobie!
-To już inna sprawa-zaczął się bronić szatyn.
-Taka sama, zapamiętaj Liam, moja siostra jest szczęśliwa z Wojtkiem, a Ty lepiej zajmij się Alice-skwitował i wyszedł z salonu ciągnąc Nialla za sobą. Louis pokręcił głową patrząc na przyjaciół wchodzących do kuchni. Sięgnąłem po szklankę z whisky Niallera i wypiłem do dna, nie zważając na to, że prowadzę.
-Jutro. Impreza. Funky Buddha. Nie pytaj więcej.-Louis złożył karty i również opuścił pomieszczenie. Zdenerwowany opuściłem posiadłość Malika. Mknąłem londyńskimi ulicami, oświetlonych przez uliczne latarnie. Głupi kutas, wiem,że to mój długo letni przyjaciel, wiem,że zawiodłem jego zachowanie ale on nie musi się zachowywać jak kutas! Gdyby nie to kilka drinków, może było by inaczej. Sam nawet nie wiem kiedy parkowałem w podziemnym garażu swojego apartamentowca. Mnie duży dom nie potrzebny, nie mam rodzin, jest sam. No z Alice. Z dziewczyną przez którą straciłem Ril.

Jest króciutko bo mam szkołę. Przepraszam za poślizg i za błędy. 



3 komentarze:

  1. Świetny rozdział, bardzo podoba mi się opiekuńcza postawa Zayna jako brata i powiem szczerze, że długość mi nie przeszkadza. Najważniejsze, że jest i ty - genialna i utalentowana osobo - to piszesz. Coś czuje, że coś się wydarzy w tym klubie, ale mogę się mylić.... Czekam z niecierpliwością na następny i pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dopiero dzis natrafilam na twoje opwiadanie i jest nieaamowitw, kocham je....tak strasznie mi sie odoba ;))) wielki talet, pisz wiecej :* ril i wojtek sa tacy slodcy i on sie tak o nia troszczy, prosze nie zmienian tego haha ale jak zawsze sie cos stanie, a zayn slodziak jak ja broni :)))) prosze dodaj cos szybko :(((

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham kocham kocham prosze dodaj kolejna czesc to opowiadanie jeat niesamowite :)))

    OdpowiedzUsuń