niedziela, 10 listopada 2013

Rodział 4

Avril

-Wyglądasz przepięknie-Wojtek zapina moją czarną sukienkę a potem składa zimny pocałunek na moim karku. Sam stoi w idealnie skrojonym dresie. Jak to stwierdził, żeby wygodnie było mu w autokarze podczas podróży .
-Jesteś pewny,że mam iść-odwróciłam się w jego stronę,rozsuwając jego bluzę z Adidasa-mogę zostać w domu.
-Nie chce żebyś była sama,masz iść i dobrze się bawić, okej ?-spogląda na mnie z góry.
Mimo butów na koturnie i tak jest ode mnie sporo wyższy.
-Dobrze-lekko się uśmiechnęłam na myśl,że spędzę wieczór w gronie przyjaciół. Pocałował mnie w czubek nosa o razem wyszliśmy z sypialni. Zgarnęłam ze stoliczka kopertówkę, w której znajdował się telefon, klucze oraz portfel i razem z Wojtkiem opuściliśmy dom. Zapakowałam się do samochodu, w czasie kiedy mój ukochany chował swoją torbę treningową do samochodu. Miał podrzucić mnie pod klub i samemu udać się pod siedzibę klubu. Prowadzeni przez GPS jak najkrótszą drogą zajechaliśmy pod klub, gdzie za czasów nastoletnich i w wolnych chwilach od koncertowania chłopaków,spędzaliśmy każdy weekend.
-Będę trzymać kciuki-całuję lekko jego policzek.
-No mam nadzieję, baw się dobrze kochanie-muska lekko moje usta.
-Postaram się-uśmiecham się lekko i opuszczam samochód. Macham Szczęsnemu dopóki mam w polu widzenia jego auto. Odwracam się i ruszam w kierunku wejścia do klubu, gdzie przed drzwiami stoi dwóch ochroniarzy. Podaje swoje nazwisko, jeden z nich sprawdza listę gości i już później uderza mnie modna teraz muzyka. Klub wypełniony ludźmi, pełno alkohol, panie ubrane w kolorowe stroje. Przyznam się szczerze,że brakowało mi takich chwil w klubach wśród ludzi którzy chcieli dla mnie dobrze,a nie za wszelką cenę sprawić bym zniknęła a oni mogli by w spokoju zając moje miejsce. Zauważyłam już siedzących przy loży,rozchichotanych przyjaciół. Uśmiechając się do mijanych ludzi podeszłam do naszego stoliczka.
-Nareszcie-uśmiechnęła się Corni która porwała mnie w swoje ramiona, prosto od niej znalazłam się w uścisku Margaret. Uśmiechnęłam się do siedzącej ze szklanką soku Maggie oraz narzeczonej mojego brata.
-Irminy nie będzie ?-zdziwiłam się, kiedy nie napotkałam wiecznie zadowolonej blondynki. Za to w polu widzenia znalazł się on.

-Avril-po dużym salonie rozniósł się krzyk mojego brata. Oderwana od zabawy,zbiegłam zobaczyć co chciał ode mnie mój siedmioletni bliźniak.
-Czemu krzyczysz ?-stanęłam na pierwszy schodku-mam popołudniową herbatkę!-oburzyłam się krzyżując ręce na piersi.
-Chce żebyś kogoś poznała.
-Znam Louisa i Harrego! Nie lubię ich.
-Mam nowego kolegę-uśmiechnął się pokazując swoje uzębienie. Brak górnej jedynki bardzo mnie śmieszył.-To nasz nowy sąsiad.
-Jestem Liam. Liam Payne-obok niego stanął chłopiec jego wzrostu.

-My się chyba nie znamy-wyciągnęła do mnie dłoń dziewczyna stojąca obok Liama.
-Ja Cię znam bardzo dobrze, Alice-uśmiechnęłam się najbardziej żmijowato jak mogłam. Wiem, nie powinnam się tak zachowywać, jednak twarz tej dziewczyny nawiedzałam nie w każdym koszmarze związanym z Liamem. Do końca życia nie zapomnę jej ubranej w jego koszulkę w naszym wspólnym mieszkaniu.
-Chciałam być miła-burknęła i wymijając mnie usiadła na fioletowej kanapie. Liam wyminął mnie i usiadł koło swej ukochanej. Ta dwójka nie zepsuje mi tego wieczoru. Moją uwagę zwróciła przyjaciółka która od kilku minut trwała w uścisku Hazzy.
-Oddaj ją-zaśmiałam się wyciągając do niej dłoń. Styles z jękiem mi ją oddał.
-Gdzie masz ukochanego ?-zaśmiała się.
-Ktoś musi pracować,żebym mogła balować-zaśmiałyśmy się obie głośno. W międzyczasie Louis przyniósł drinki i zaczęła się zabawa.
-Za miłe spotkanie-Niall wzniósł toast.

Zabawa rozkręciła się na całego. Wojciech napisał mi,że dotarł już na miejsce,że kocha i żebym trzymała jutro kciuki. Louis tańczył wraz ze swoją żoną, Harry próbował podrywać Irmi. Reszta siedziała i sączył drinki prowadząc ze sobą rozmowy.
-Rodzice wiedzą,że jesteś w Londynie-Zayn siedzący obok mnie poinformował mnie o niekoniecznie miłym fakcie-w sobotę jest bal.
-Żartujesz ?
-Uwierz chciałbym, rodzice nie znoszą Clary, mam nadzieję,że polubią Wojtka-spojrzał na swoją dziewczynę rozmawiająca z Margaret.
-Dobrze wiesz,że oni nie polubią nikogo innego niż Liama ?-nie musiał odpowiadać. Sama doskonale znałam odpowiedź. Nasi rodzice nigdy nie zaakceptują naszych wyborów.

Liam

Zastanawiające jest to,czemu ten piłkarzyna nie przyszedł z nią dzisiaj. Czyżby problemy w raju ? Nie wygląda na bardzo zmartwioną. Alice siedzi naburmuszona pijąc tylko sok pomarańczowy Ktoś musi mieć Cię na oku jak to mądrze stwierdziła w domu, będę chciał mnie nie upilnuje. Widziałem złość w jej oczach, kiedy Avril odmówiła jej uściśnięcia ręki, dobrze wiedziałam,że nie zyskała sobie sympatii dziewczyn. Tolerują ją tylko.
-Zachowałaś się bardzo nie ładnie-dosiadłem się do niej. Zayn poszedł tańczyć z Clarą a przy stoliku została tylko nasza dwójka. Alice poszła do toalety.
-Mogę wiedzieć o co Ci chodzi ?-jej oczy już były wąziutkie, co znaczyło,że wypiła już troszkę.
-O Alice ?-odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
-Zachowałam się idealnie-prychnęła-czego chcesz ?
-Nie możemy normalnie porozmawiać ?
-Chcesz normalnej rozmowy ? Proszę bardzo!-oburzyła się-jakim prawem przychodzisz do mnie i zwracasz mi uwagę na temat tego jak zachowuję się wobec kogoś takiego jak ona!? Masz czelność upominać mnie oto jak potraktowałam kogoś kto zniszczył mi całe życie!-w jej oczach zaszkliły się łzy.
-Ja...
-Nie obchodzi mnie co Ty! Nie dbam już oto Liam. Będę mieć ochotę to potraktuję ją tysiąc razy gorzej!
-Ktoś mi powie o co chodzi ?-Alice, i po co ona tu teraz podchodziła ? W oczach Malik zagościła prawdziwa złość.Wiedziałem,że powstrzymuje się przed rzuceniem na dziewczynę.
-Coś Ci powiem koleżanko, pilnuj swojego księcia albo znajdzie się kolejna dziewczyna taka jak Ty!
-Możesz się wyrazić jaśniej ?-nie,nie,nie, Alice zamknij się.
-Mogę, zniszczyłaś mi życie pasuje szmato ? Weszłaś do niego z buciorami i zrujnowałaś wszystko! Fajnie pieprzyło się z zajętym facetem ?! Ale dzięki temu wiem jaki naprawdę jest Liam i szczerzę życzę Ci,żeby i Ciebie spotkało takie piekło jak mnie!-spojrzała na nią z pogardą i ocierając się o moje ramię i chyba chciała  skierować się do baru. No to jej nawtykała. Obydwojgu nam nawtykała. Nie wiem kiedy to się stało, ale dłoń Alice wystrzeliła w powietrzu i zderzyła się z policzkiem Avril. W pierwszym momencie nie wiedziałem co zrobić, ale szybko złapałem Alice w pasie zasłaniając ją przed Malik która chciała się na nią rzucić.
-Puść mnie do niej! Liam kurwa!-warknęła Ril, w jej żyłach płynął alkohol.

Avril

Uderzyła mnie. Szmata mnie uderzyła! Policzek piekł niemiłosiernie jednak nie to się liczyło. Powyrywam jej te kudły. Zapłaci mi za zniszczenie dwóch lat życia!
-Odsuń się-warknęłam do Payne jednak on bohatersko zasłaniał swoją ukochaną-puść mnie do niej!
-Ril....Ril uspokój się-na ramieniu poczułam uścisk dłoni Corni-chodź.
Obrzuciłam Liama oraz jego partnerkę zawistnym spojrzeniem i zabierając ze stolika swoją torebkę skierowałam się w stronę łazienek. Widziałam Zayna wykłócającego się o coś z Paynem oraz Louisa trzymającego go za ramię, tak na wszelki wypadek. Corni i Margaret szły za mną krok w krok, za nami szła jeszcze Clara.
-Ril co to było ?-spytała się małżonką Nialla kiedy znalazłyśmy się w pustym pomieszczeniu.
-Nie potrzebnie wracałam-oparłam się dłońmi o umywalkę-to wszystko do mnie wróciło.
-Przestań kochanie-Margaret zgarnęła włosy za ucho-masz nas, masz Wojtka.
-Nie wiem....nie wiem co robić. Teraz wracam do domu, nie chce psuć wam reszty wieczoru.
-Dasz radę ? Może pojedziemy z Tobą ?
-Nie trzeba, dzięki,że mnie wyciągnęliście-pocałowałam każdą z nich w policzek i opuściłam łazienkę. Udałam się jeszcze do stolika pożegnać się z resztą. Brakowało tylko Payna z Black ale zaraz wypatrzyłam ich na parkiecie.
-Będę już się zbierać, do zobaczenia-pomachałam przyjaciołą siedzącym przy stoliku.
-Odwieziemy Cię, też jesteśmy zmęczeni-Megg szturchnęła męża w ramię.
-Naprawdę nie trzeba, dam sobie radę-zaprotestowałam. Cały alkohol wyparował ze mnie. Chciałam się teraz znaleźć w domu i najnormalniej w świecie rozryczeć. Nie czekałam długo na małżonków, pożegnali się z resztą i razem wyszliśmy z klubu. Mroźne, londyńskie powietrze od razu owiało moją twarz. Zajęłam miejsce pasażera w rodzinnym już samochodzie Devinów i ruszyliśmy w drogę do domu mojego i Wojtka. W połowie drogi zmęczona Megg usnęła a mnie samej mrużyły się oczy.
-Dzięki za podwózkę Josh-uśmiechnęłam się do szatyna kiedy stanął na podjeździe-jedźcie bezpiecznie. Odjechał. Na podjeździe zauważyłam nieznany dotąd samochód z sylwetką bliżej nieokreślonej osoby. Kiedy tylko ów osoba zauważyła moją osobę zbliżającą się do domu, wysiadła z samochodu a światło z lampy padło prosto na jej twarz. Stałam twarzą w twarz z osobą z którą odwlekałam spotkanie.
-Witaj Avril, miło nareszcie Cię zobaczyć.
-Cześć tato-wyjąkałam. Masz przechlapane Avril Malik. 


Wooow. Dwa miesiące mnie nie było. Cóż teraz postaram się dodawać rozdziały trochę szybciej. Przepraszam za błędy :*

2 komentarze: