sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział 5

Avril

Wpuściłam ojca do środka. Wzięłam od niego czarny płaszcz i powiesiłam w szafie obok kurtki Wojtka. Ciekawe co sprowadza go o tak późnej porze. Jego nie zapowiedziana wizyta nie zwiastuję niczego dobrego dla mnie jak i zapewne dla Zayna.  Mogę się domyślić jakim uczuciem darzą oni partnerkę Zayna i mam nadzieję,że mój brat zrobi im na złość i poślubi Alice. Dla ojca byłby to bolesny cios,że syn nie zakochał się w dziewczynie wybranej przez niego.
-Napijesz się czegoś ?-spytałam starając się zachować powagę. Jednak alkohol w krwi wcale mi tego nie pomagał. Śmieszył mnie sam jego wyraz twarzy.
-Wydaje mi się,że lepiej żebyś się już położyła. Porozmawiamy sobie rano.-ups, znów poczuję się jak złapana nastolatka, wracająca po nocy z zakrapianej imprezy. Tak jak w wieku piętnastu lat, kiedy za bardzo z bratem i resztą zabalowaliśmy. Wtedy nie było nam tak do śmiechu.
-W taki razie miłej nocy papo, wybierz sobie jeden z gościnnych pokoi-wskazałam na rząd drzwi w korytarzu. Lekko się uśmiechnął i wybrał te naprzeciwko mojej sypialni. Świetnie.
-Dobrych snów Avril-rzucił i chciał wejść już do wybranego pokoju.
-Świeże ręczniki są w szafce w łazience-również zniknęłam za drzwiami oddychając z ulga. Z torebeczki wyjęłam telefon,wybierając numer brata.Odebrał po chwili. Słychać było jeszcze muzykę, więc siedzą w klubie.
-Ojciec przyjechał-rzuciłam krótko.
-Żartujesz ?
-Chciałabym-jęknęłam-pomóż mi.
-Przyjadę z samego rana,mała. Teraz i tak pewnie pójdzie spać.
-Wiem, dzięki Zayn. Kocham Cię.
-Ja Ciebie też-rzucił na pożegnanie i się rozłączył. Rzuciłam telefon na łóżko. Pozbyłam się z siebie sukienki, zastępując ją jedną ze staruch koszulek reprezentacyjnych Wojtka. Zmyłam makijaż i położyłam się do łóżka, dokładnie na poduszce Wojtka na której czuć było jeszcze jego zapach. Otulona jego zapachami, szybko zasnęłam po wieczorze pełnym wrażeń. Szkoda,że to nie koniec.

Nie obudził mnie mokry pocałunek w policzek ani inna pieszczota ze strony Wojtka. Za to z łóżka zerwał mnie odgłos tłuczonego szkła.  Wstałam,naciągnęłam na siebie szare spodnie dresowe leżące na skraju łóżka i wyszłam na korytarz. Odgłosy dochodzące z kuchni przypomniały mi o obecności tatuśka.
-Obudziłem Cię ?-spytał podnosząc szkło z ziemi. Rozpoznałam w nim ulubiony kubek Wojtka-odkupię.
-Nie trzeba-podeszłam do ekspresu-napijesz się kawy ?
-Z chęcią córciu-uf, cóż za nagły przypływ uczuć!-chcę porozmawiać.
-Poczekamy na Zayna-lekko się uśmiechnęłam uruchamiając urządzenie.
Najlepsza rano jest mocna czarna kawa bez cukru! Sama osobiście nie umiem przyrządzić tak idealnej jak mój ukochany.
-Gdzie ten Twój..jak mu tam było-usiadł przy stole
-Wojtek, tato. Mecz miał wczoraj,dziś już wróci.
-Sportowiec-ojciec zmrużył oczy-nie wydaje się odpowiednim kandydatem na zięcia.
-Ale całe szczęście nie Ty wybierasz mi męża-postawiłam przed nim filiżankę z kawą.
-Dlaczego nie korzystałaś z konta przez ostatnie dwa lata ?
-Chciałam żyć na własną kieszeń ? Nie zawsze będę brać pieniądze od ciebie i mamy.
-Jesteś naszą córką więc to oczywiste,że chcemy dawać Ci pieniądze.
-Zaynowi też pomagacie finansowo ?
-Żeby utrzymywał tą swoją rudą ?
-Alice tato, ona ma imię. Mam nadzieję,że zdajesz sobie sprawę,że ja nigdy nie będę już z Liamem- postawiłam sprawę jasno.
-Córciu on był młody, każdy popełnia błędy.-bronił go, mój własny ojciec go bronił.
-A ja byłam głupia. Wyrażę się jasne tato, kocham Wojtka i to z nim będę czy Ci się to podoba czy nie. Więc nawet nie próbuj żadnych swoich zagrań, bo znów wyjadę tyle,że teraz nikomu nie powiem gdzie!-ostrzegłam upijając łyk czarnego eliksiru.

Zayn

Wszedłem do domu siostry w miarę już ogarnięty. Trzy godziny snu przed starciem z ojcem to o wiele za mało. Panowała idealna cisza. Dobrze a może nawet źle ? Nie mam pojęcia czego można się spodziewać i co w ogóle sprowadza go aż do Londynu. Nigdy nie odwiedzał fili  swojej firmy w tym mieście. Wszedłem do kuchni, moja siostra w ciszy piła kawę z ojcem jedząc lekkie śniadanie. Zadziwił mnie ten widok. Liczyłem na to,że będzie wściekła. Że ten będzie prawił jej morały.
-Cześć-odezwałem się opierając o framugi-dzień dobry ojcze-należyty szacunek okazać trzeba.
-Nie wygłupiaj się Zayn-ledwo wszedłem a on już mnie poucza.
Podszedłem do siostry i pocałowałem ją w policzek. Zawsze miałem z nią dobry kontakt. Usiadłem obok niej na krześle. W między czasie panującej ciszy podała mi kawę w kubku. Zaśmiałem się cicho pod nosem. Z naszej trójki tylko ojciec pił z filiżanki.
-Pamiętacie o balu ?
-Musimy ?-jęknęła Avril-wiesz,że tego nie lubię.
-Musicie. Będą Tomlinosnowie, Stylesowie, nawet Horanowie przylecą z Irlandii.
-Zapomniałeś o Paynach-moja siostrzyczka uśmiechnęła się chamsko.
-I chciałbym poznać tego Twojego piłkarza.
-Wojtka-wtrąciłem się-oczywiście,że się stawimy tatusiu.
-I tą swoją też możesz wziąć.
-Inaczej bym się nie wybierał.

Avril

Tata wrócił do Bradford, Zayn pojechał do domu a ja zostałam sama. Za oknem już się ściemniało. Wojtek powinien wrócić lada chwila. Wygrali i to było najważniejsze. Mój mężczyzna znów zaczynał odnosić sukcesy. Odkąd wrócił do Arsenalu odżył wreszcie.Kolacja już była prawie gotowa. Naszykowałam sobie wstępnie ubranie na jutro żeby rano się nie tłuc. Od jutra wracam na uczelnię. Po dwuletniej przerwie ciężko będzie mi się wkręcić w studenckie życie ale muszę dać radę by spełnić dziecięce marzenie.Leczenie innych, to od zawsze chciałam robić. Projektowanie to taka odskocznia od problemów dzięki której można też nieźle zarobić.
-Kochanie już jestem-głos Wojtka rozniósł się po całym domu.
-Jestem w jadalni-okrzyknęłam stawiając naczynie żaroodporne na stole. Kurczak z ryżem i warzywami, niby banalnie ale bardzo smacznie. Lubiłam gotować i spędzać w kuchni czas w przeciwieństwie do swojej idealnej matki.
-Pachnie idealnie-pocałował mnie w policzek zajmując swoje stałe miejsce. Nalałam do szklanek wody z cytryną i nałożyłam jedzenie na talerze. Wojciech jadł aż mu się uszy trzęsły. Wiem,że nie zastępuje mu to potraw przygotowywanych przez jego mamę czy nawet babcię ale nie narzeka.
-Stęskniłem się za Tobą- odłożył sztućce na pusty talerz.
-Wiem ja za Tobą też-wstałam z krzesła i usiadłam na jego kolanach zarzucając ręce na jego szyję. Jedną ręką go obejmowałam a drugą mierzwiłam przydługie już troszkę włosy.
-Chciałabym żebyś poznał moich rodziców-oderwał się na chwilę od mojej szyi.
-Poznam ich z przyjemnością-zaśmiał się mocniej przysysając się do skóry. Po pieczeniu wiedziałam,że jutro mogę spodziewać się pięknej malinki.
-W sobotę, przyjęcie nie mogę powiedzieć żeby było skromne.
-Co masz na myśli ?
-Jakiejś dwieście osób-ledwo wymówiłam tą liczbę.
-Kochanie ale ja w sobotę mam spotkanie z nowym sponsorem klubu i wiesz co ? Najśmieszniejsze jest to,że on nazywa się Malik-zaśmiał się a mi momentalnie zrobiło się słabo.
-Malik Corporatrion ?-upewniłam się.
-Tak, jakaś naprawdę gruba szycha.
-No, to właśnie jest mój ojciec- jęknęłam zakrywając twarz dłońmi. Co też  mój kochany ojczulek kombinował ? Byle by nie doszło przez to do niczego złego.

Kolejny chyba już w 2014 roku, chyba,że zrobię wam niespodziankę ? ;>

3 komentarze:

  1. Mam nadzieje ze pisząc ze w 2014 nie masz na myśli grudnia

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy next ???
    Rozdział jak zawsze boski <333

    OdpowiedzUsuń
  3. Pisząc rok 2014 co miałaś na myśli?

    OdpowiedzUsuń